Artek_Bartek
Widzisz Czak...czasy sie zmieniły lecz mentalność niekoniecznie...
Pewnie masz rację.
Artek_Bartek
Choć ja osobiście uważam, że im sprawa bardziej słuszna tym bardziej trzeba sie przyłożyć do właściwego poinformowania co z czego wynika....
Tu też masz rację i jak widać ten problem dotyczy nie tylko samorządów terytorialnych, gdzie informacje trzeba "zdobywać", bo BiP jest często kulawy.
To pewnie również wynika z mentalności, o której wspomniałeś. Za to informowanie ktoś bierze pieniądze. W przypadku spółdzielni to kwestia zarządu i nadzoru nad jego pracą.
Członkowie spółdzielni, podobnie jak mieszkańcy gminy, powinni wiedzieć ile, za co płacą, co z tego mają i dlaczego jest tak, a nie inaczej. Jaki użytek z tej wiedzy zrobią to już ich sprawa.
Kumos
Poinformowania nie będzie, bo w blokach trwa już na dobre klasyczna wojna informacyjna. O ile się zorientowałem w niektórych są już komitety blokowe, a tak zwany magiel powtarza się jak mantrę, że trzeba powstrzymać obecne władze, których celem jest odłączenie Mirkowa od Spółdzielni i zabranie wszystkich pieniędzy.
Brzmi to jak scenariusz z Alternatywy 4. Na sam zwrot "komitet blokowy" gęba się uśmiecha
. Może tym ludziom trzeba gospodarza domu pokroju Anioła.
A jakie pieniądze mają do zabrania?
Wystarczy mi to co przeczytałem w informacji do wyceny badania sprawozdania finansowego i wiem, że od tej spółdzielni trzeba się trzymać jak najdalej.
Spółdzielnię można podzielić, a nawet zlikwidować. Poszczególne budynki mogą się odłączyć od spółdzielni i tak się czasem dzieje. W K-J chyba już był taki przypadek, w Piasecznie na pewno.
Ludzie mają do tego prawo i nie ma w tym nic dziwnego, że niektórzy nie chcą utrzymywać rozbudowanej ponad potrzeby, sowicie wynagradzanej administracji i mieć lepszą kontrolę na finansami.
Wspólnoty mieszkaniowe, które przeważnie liczą 1-2 budynki często lepiej sobie radzą niż takie spółdzielnie. Łatwiej też dogadać się w gronie kilkudziesięciu osób niż kilkuset czy więcej. Ta spółdzielnia liczy ponad ponad 1100 członków, ma budynki na kilku osiedlach. Każde takie osiedle, czy nawet budynki mają inne problemy, potrzeby itd., więc trudno oczekiwać, żeby panowała zgoda.
Od zawsze problemem w takich spółdzielniach był przerost zatrudnienia, czego nie ma we wspólnotach, bo tam często administruje wynajęta firma.
Bardzo często źle się kończy zatrudnianie członków spółdzielni. To jest oczywisty konflikt interesów, bo członek chce płacić jak najmniej, a pracownik zarobić jak najwięcej i nie narobić się przy tym.
Kumos
A wielu ludzi - zwłaszcza starszych, którzy w większości mieszkają na Grapie - nie przekonają rzeczowe argumenty i wyliczenia, tylko mieszkające tu od lat znane im osoby, w dużej mierze związane przed laty ze SM. Próby informowania widzę więc marnie.
Jeżeli ktoś jest ślepo zapatrzony w sąsiada, to musi ponosić tego konsekwencje. Niestety w wypadku takich spółdzielni za decyzje większości, która zbiera się na walnym zgromadzeniu zapłacą (prawie) wszyscy mieszkańcy. Uroki demokracji.
Tym bardziej nie dziwi mnie, że ktoś chce się odłączyć i nie mieć z tym nic wspólnego, bo faktycznie niektórych nie da się przekonać racjonalnymi argumentami. Nie ma sensu użerać się i ponosić skutki finansowe działania "komitetów blokowych".
Zmieniany 1 raz(y). Ostatnia zmiana 2014-01-25 15:20 przez czaknoris.