Artek_Bartek
niestety stare czasy (wszystko jest za darmo) w głowach ludzi mocno są zakorzenione...
Taka postawa jest powszechna i to szerszy problem.
Dodatkowo spółdzielnie mieszkaniowe często się nie sprawdzają, bo członkowie nie mają możliwości i do tego nie chcą efektywnie zarządzać swoim majątkiem.
Wspólnoty mieszkaniowe obejmują najczęściej jeden-dwa budynki i bywa, że ludziom trudno się porozumieć w tak małym gronie, gdzie interesy są dość zbieżne, a co dopiero spółdzielnia, która ma kilkanaście, czy kilkadziesiąt bloków, gdzie każdy chciałby ciągnąć w swoją stronę. Poza tym im większa zbiorowość, tym silniej akcentują się zjawiska "wspólne, czyli niczyje", a sama forma tej organizacji-spółdzielnia jest często utożsamiania z narzuconą przez jakąś mityczną postać (jak kiedyś przez lokalnego sekretarza) administracją istniejącą jako osobny byt, który może robić co chce.
Dlaczego w TV regularnie pokazuje się reportaże o aferach w jakiejś spółdzielni mieszkaniowej, a rzadko słyszy się o przekrętach w jednobudynkowych wspólnotach? Przy dużej organizacji, z którą członkowie się nie utożsamiają, zawsze można więcej prze...
Artek_Bartek
racjonalnego myślenia to tam za dużo niestety nie ma....i widać Pani Prezes (do mnie trafiajaca racjonalnymi argumentami) miała dość...
Temat był tu już wałkowany i dawno, na podstawie informacji do badania sprawozdania finansowego, stwierdziłem, że od tej spółdzielni można tylko trzymać się z daleka, chyba że ktoś lubi płacić i płakać.
Na ich stronie [
smlw.knc.pl] znalazłem protokół z kontroli w listopadzie zeszłego roku: [
smlw.knc.pl] Pobieżnie wygląda to na dość profesjonalną i merytoryczną kontrolę. Przejrzyj sobie.
W normalnej organizacji takie wniosku kwalifikują się na dyscyplinarkę dla prezesa. Złożenie wypowiedzenia to może być ruch wyprzedzający, bo lepiej odejść na własną prośbę niż mając nasrane w świadectwie pracy. A czy przyjmą to wypowiedzenie, czy zwolnią inaczej to już ich wewnętrzny problem. A problemów im tam nie brakuje jak widać po obfitości tego wątku.
Pani prezes może brzmieć bardzo wiarygodnie, tylko jeszcze musi to mieć odzwierciedlenie w faktycznych działaniach, a ten protokół jest po prostu miażdżący. Jeżeli kontrolujący napisali nieprawdę, to narażają się na możliwość procesu o naruszenie dóbr osobistych. Sprawa wygląda poważnie i albo ktoś dla rozgrywek ryzykuje własnym tyłkiem, albo faktycznie coś tam się dzieje.
Dla przykładu z naszego gminnego podwórka. Pan Burmistrz też potrafi wygłaszać płomienne mowy i przed wyborami składać piękne obietnice. A jak wygląda rzeczywistość?
Współczuje znajomym, którzy mieszkają w tej spółdzielni, chociaż z drugiej strony wiem, że mają tak na własne życzenie, bo nie interesują się swoimi sprawami. Jak pokazują mi kwity, które dostają z administracji, to nie wiem czy śmiać się czy płakać. I weź im coś doradź. Doradzam przeprowadzkę...
Ta spółdzielnia ma aż trzyosobowy zarząd i osobno etat głównego księgowego. Kiedy pytam ich po cholerę im taka rozbudowana i przez to nietania struktura, to wzruszają ramionami. Jak ich stać, niech za to płacą. Ironia, że zamiast wykorzystywać atut liczby mieszkańców do obniżenia kosztów administrowania, to oni w ten sposób tylko je powiększają.
Dość dobrze wiem jak wyglądają remonty i pseudo przetargi na nie w wielu spółdzielniach. Zarządy spółdzielni nie mają obowiązku kierować się przepisami obowiązkowymi dla zamówień publicznych, ale powinny kierować się interesem swoich członków. Powinny... Pzp idealne nie jest, co widać na przykładzie gminnych inwestycji, ale w gminach bez winy nie są urzędnicy, którzy potrafią różne kwiatki wstawić do SIWZ. W spółdzielniach też ktoś opracowuje specyfikacje, negocjuje z wykonawcami, nadzoruje ich pracę. A jeżeli ten pracownik jest dodatkowo członkiem tej spółdzielni to staje się wręcz nietykalny.
Teoretycznie takie organizacje mając dowolność wyboru oferenta mogą ustalić sobie wewnętrzne klarowne zasady, a swoją wielkość wykorzystać jako atut w negocjacjach, kiedy zlecają jednorazowo duże zakresy prac w swoich obiektach. Od sprzątania, przez bieżące utrzymanie, a skończywszy na poważnych remontach za setki tysięcy i miliony złotych. Wspólnota mieszkaniowa nie ma takiej przewagi, a nierzadko potrafi wynegocjować lepsze warunki. Jak to możliwe?
Wspólnoty nie są idealne, ale tam łatwiej o to, aby każdy czuł się gospodarzem i pilnował tak jak dla siebie. A w spółdzielniach pokutuje właśnie poczucie, że to ktoś inny za to zapłaci, więc ekipa remontowa może śmiało odwalać lipę i za kilka lat zrobi się jeszcze raz. Zupełnie jak z remontami dróg publicznych.
Dlatego najlepiej na małym, ale własnym kawałku ziemi, na co niestety miliony ludzi w Polsce nie mają szans.