maria
Jeśli w projekcie są np. okna drewniane, a inspektor nie dopilnuje, potem może się okazać, że w rzeczywistości są plastiki, na fakturze drewno i cena jak za drewno smiling smiley
To już grubo szyte, ale i takie rzeczy się zdarzają. Wełnę na styropian też potrafią zamienić.
Najczęściej to czego później nie widać, albo to co wymaga dokładniejszego sprawdzenia. Zabezpieczenia antykorozyjne i powłoki sprawdzają praktycznie tylko przy mostach (więc można spokojnie dolać rozcieńczalnika i pomazać pędzlem, aby tylko kolor złapało), brak gruntowania, inne materiały izolacyjne (albo całkowity brak), śmieci zamiast piasku/pospółki itp. itd.
Poza tym, sądząc po pytaniach do przetargu, to dokumentacja nie jest dokładna i szczegółowa, co zawsze stwarza możliwości do "interpretacji".
To chyba już tradycja w naszej gminie, że niektóre roboty określa się jedynie przedmiarem (to chyba zadania bez dofinansowania), bez chociażby szkiców, precyzyjnych opisów, że o specyfikacji technicznej nie wspomnę.
Na skrupulatny nadzór bym nie liczył, bo to praktycznie nie zdarza się przy robotach publicznych. Szczytem wszystkiego jest kiedy takie rzeczy dzieją się na oczach inspektora lub projektanta, czy innego przedstawiciela inwestora, który nie reaguje.