Mario
Klar
Może dla mieszkańców Dębówki 139 to mało ważna linia, ale nie dla mieszkańców Klarysewa,ul. Sadowej, okolic Ogrodu Botanicznego i dalej !!!!
Chodziło mi o to, że jej rola w układzie komunikacji Gminnej jest o wiele mniej istotna, niż np 710, 742, czy L 14. Ponadto ta linia nie jest też dla budżetu Gminy obciążeniem, gdyż figuruje jako miejska warszawska, a nie podmiejska.
Z tego co wiem, to Gmina dopłaca do miejskiej linii 139, więc jest "obciążeniem" gminnej kasy.
Tomasz Zymer
Komunikacja warszawska jest nam niezbędna (bo własna gminna do Warszawy kosztowałaby zbyt wiele wraz z haraczem za korzystanie z przystanków), ale tylko na podstawowej osi zapewnionej przez 710. Całą resztę linii ZTM możemy z powodzeniem zastąpić autobusami z własnych przetargów.
Korzyści:
1) więcej kursów dziennie na głównych liniach (kierunek Brześce, kierunek Chyliczki) oraz L-ek w godzinach szczytu za tę samą cenę,
2) możliwość puszczenia busów tam, gdzie ZTM się nie zgadza (Dębówka, Skolimów, Kierszek i in.),
3) tańszy "łączony" bilet okresowy zamiast mitycznego "wspólnego biletu", którego cena wraz z dopłatą z gminy stała się absurdalna.
Weź pod uwagę, że Warszawa podejmuje decyzje wg bliżej nieznanego klucza i jeżeli będą chcieli utopić K-J, to tego dokonają.
Nie jest wykluczone, że "w odwecie" zaproponują takie warunki dofinansowania linii 710, które nie będą akceptowalne nawet dla Burmistrza. Nawet gdyby Gmina miała zrezygnować z usług ZTM i Warszawa miała na tym stracić (można sądzić, że linie podmiejskie są jednymi z niewielu przynoszących zyski), to nie zrobi to na nich żadnego wrażenia.
Co wtedy? Trzeba będzie organizować własną komunikację i uwzględnić haracze za przystanki itp. To wszystko należałoby dokładnie przewidzieć.
Nie oszukujmy się też, że prywatny przewoźnik będzie jeździł za darmo. Koszty można ciąć, ale wiąże się to z jakością obsługi danej linii.
Nie jestem zwolennikiem klękania przed ZTM, ale postawa gminy w relacjach z Warszawą nie zależy od forumowej garstki i jednego Radnego.
Weź po uwagę, że 95% mieszkańców gminy-pasażerów nie ma zielonego pojęcia o zawiłościach organizacyjnych, że gmina dopłaca, ile dopłaca itd.
Dla nich jest dobrze jak jest, bo od zawsze były czerwoniaki, a bilet kupuje się w kiosku. Dołóżmy do tego publiczną tajemnicę, że sporo osób biletów nie kasuje, bo albo ich na to nie stać, albo taki mają sposób na życie. Ci ostatni będą najgłośniej krzyczeć za pozostawieniem obecnego stanu rzeczy.
Przypomnijmy sobie jeszcze słowa gminnych urzędników, które sam tu przytaczałeś. O tym, że ludzie się przyzwyczaili i trudno coś zabrać, zmienić (w kontekście 725 jakieś 2 lata temu?).
Nie udał się pomysł skrócenia trasy 710 przez wycofanie z Jeziorny, nie ma woli na likwidację, czy jakąkolwiek zmianę 700 itd.
W samej Warszawie nastąpił odwrót od rozwijania komunikacji zbiorowej, bo mimo wzrostu cen biletów wprowadzono ograniczenia kursowania. Oszczędności w związku z kryzysem, który zdaniem premiera już się skończył.
Wracamy do sytuacji, w której z komunikacji korzystają głównie ci, którzy są do tego zmuszeni. Dobra oferta komunikacyjna, wysoka podaż kursów, dobrej jakości tabor musi kosztować i to nie mało.
Wielu młodych ludzi marzy tylko o tym, żeby zrobić prawo jazdy, wysępić od rodzicieli na jakiegoś grata i wozić dupę własnym autem. To można by nawet określić jako pewne zjawisko społeczne. Będzie to trwało dopóki nie zniknie stereotyp "bydłowozu". Żeby zniknął komunikacja zbiorowa musiałby stać się przyjazna, łatwo dostępna i bezpieczna. W 710 może nie jest już tak jak jeszcze 10 lat temu, ale czasem strach korzystać z ostatnich kursów.
Z ZTM trzeba grać twardo i walczyć o swoje. Tylko do tego trzeba mieć dobre przygotowanie, opracowane i przeliczone kosztowo "awaryjne" opcje, żeby wiedzieć do którego momentu można cisnąć, a gdzie trzeba odpuścić, bo to się nie opłaci.
Moim zdaniem Gmina do negocjacji z ZTM nie jest przygotowana. O awaryjnych planach nawet nie wspominam, bo takich po prostu nie ma.
Zmieniany 1 raz(y). Ostatnia zmiana 2013-09-17 21:49 przez czaknoris.