Re: Ambona w rezerwacie
Wysłane przez:
Tomasz Zymer
(---.knc.pl)
Data: 20 gru 2012 - 19:06:23
Jest takie powiedzenie, że każdy będzie miał takiego boga, na jakiego sobie zasłużył. Poglądy, jakie wyłożył Leki, to te, na których opiera się niemal cała cywilizacja europejska od kilkunastu stuleci. Byłoby absurdem z nimi polemizować. Z drugiej strony mam nadzieję, że nie obudzę się któregoś ranka po śmierci w piekle chrześcijan, w którym się poniewczasie odczuwa rozpacz z powodu utraty personalnego boga, jakiego za życia mi przecież nigdy nie brakowało; ani w piekle według islamu, gdzie ogień ponoć wiecznie skórę trawi; ani w błędnym kole wędrówki dusz. Przypomina mi się tu dość ponury dowcip w skeczu Rowana Atkinsona, w którym Lucyfer w piekle wita się ze wszystkimi i niby mimochodem rzuca do chrześcijan, muzułmanów i innych zebranych: "Przykro mi, ale tak przy okazji, Żydzi mieli rację" i zaprasza całą resztę do kotła ze smołą. Czy po śmierci przywita mnie święty Piotr i powie "przykro mi, chłopie, ale katolicy mieli rację"? Można oczywiście "załatwić sprawę" stwierdzeniem, że na głębszym poziomie wszystkie te monoteizmy są tym samym, ale raz, że to kompletnie rozmydla wiarę religijną, a dwa, że to nieprawda.
Jedną rzeczą jest to, w co wierzymy, a inną, co z tą swoją wiarą robimy w życiu. Kiedy ja piszę o "samoograniczeniu", mam na myśli rezygnację z rozbuchanej konsumpcji, z pogoni za "więcej, szybciej, wygodniej", z tego modelu, w który wtłacza nas euroamerykańska cywilizacja. "Samoograniczenie" oznacza dla mnie, że zamiast tanich produktów z drugiej półkuli przywiezionych tysiące mil wielkimi ciężarówkami do marketu kupimy nieco droższe i "zwyklejsze" produkty lokalne, że zamiast jeździć do sklepu na drugą stronę ulicy samochodem, pójdziemy tam pieszo lub wsiądziemy na rower, zamiast wymieniać sprzęty co roku postaramy się zdobyć solidne i korzystać z nich, jak długo się uda, a zamiast całe życie ciężko pracować na tzw. dostatek będziemy potrafili radośnie poświęcać czas rodzinie i poznawaniu świata kontentując się tym, co rozsądnie niezbędne do godnego życia. Jest to zatem kwestia zwykłego - znanego wszystkim filozofiom świata - umiaru, a nie jakichś dzikich pomysłów typu eugenika. Ludzkość już nie mieszka na sawannie ani nie poluje w stepie i stać nas na opiekę nad słabymi, chorymi, niepełnosprawnymi. Ja sam, gdybym urodził się w Sparcie czy też w społeczności pierwotnej, jako jednostka fizycznie słaba i chorowita dawno bym już nie żył. Nie widzę zatem w moich poglądach tych konsekwencji, o jakich pisze Leki.
Z drugiej strony, to właśnie perspektywa indywidualistyczna, oparta na wierze w wyższość gatunku ludzkiego i w duszę indywidualną przynosiła Europie przez setki lat wojny i zniszczenie. Akurat totalitaryzmy XX wieku - faszyzm i stalinizm - były z gruntu pogańskie, ale już o krwawych wojnach religijnych od krucjat przez reformację i kontrreformację po nawracanie "ogniem i mieczem" tego powiedzieć nie można. Jezus o tym zniszczeniu i bratobójczej walce mówił, przewidział je. Jest ono w naturze ludzkiej i wcale nie wynikło z wiary w tego czy innego mesjasza, proroka, przebudzonego - tylko z sublimacji zwykłego gatunkowego instynktu przetrwania, który zawsze obraca się przeciw 'innym', 'obcym'. Naprawdę szczerze wierzę, że lekarstwem na tę wysublimowaną ksenofobię jest samoświadomość, świadomość świata i rzetelna wiedza, wsparta, jak napisałem, miłością do wszelkich przejawów życia. Kluczem do tego, jak ta wiedza zostanie wykorzystana, jest właśnie ta miłość do życia, w czym chyba chrześcijanie się ze mną mogliby zgodzić.
Nie zamierzam tu natomiast wchodzić w teologiczne polemiki na temat prawdopodobieństwa i etycznych aspektów koncepcji zbawienia indywidualnego, bo mógłbym wiele osób zranić w ich uczuciach religijnych, a teologiem ani kaznodzieją nie jestem i na przekonywaniu kogokolwiek mi nie zależy. Jeśli chrześcijanie zachowując wiarę w "indywidualną transcendencję" potrafią jednocześnie uchronić ludzkość przed zagładą, a świat przed totalną degradacją - nie widzę przeszkód, żeby ich wiara kwitła i umacniała się. Mojej 10-letniej córce dałem wybór - a wie, jak różne poglądy istnieją na życie i Boga - z własnej woli postanowiła pójść do pierwszej komunii i z własnej woli kontynuuje formację chrześcijańsko-katolicką. Nie odwodzę jej od tego. Jeśli będzie jej z tym w życiu lepiej i będzie przez to lepszym człowiekiem - to niech będzie chrześcijanką. Nadzieja dla świata nie leży w nawrocie do takiej czy innej formy pogańszczyzny, tylko w prostym zrozumieniu, że nie zużywa się własnego domu na opał, a już na pewno nie do tego, żeby sobie urządzić krótkotrwałe igrzyska przy wielkim buzującym ogniu.
Zmieniany 1 raz(y). Ostatnia zmiana 2012-12-20 19:35 przez Tomasz Zymer.