ola
cofnęła do kanałku wciąż zabarykadowanego "samowolami budowlanymi";
Jak się okazuje, sprawa nie jest taka prosta. Otóż wzdłuż kanałku chodził po sąsiadach pewien sąsiad podający się za Pana Inżyniera (straszył?). W naszym wypadku oświadczył, że mostek u nas na działce jest nielegalny, zagroził policją (inżynier?) i nakazał (inżynier?) natychmiastową (czy też niezwłoczną) rozbiórkę pomienionego mostku, który łączy dwie działki podzielone kanałem Jeziorki, czyli niegdysiejszą rzeczką Zgorzałą, jak wieść niesie. Tymczasem np. "nasz" mostek jest konstrukcją wzniesioną przez gminę, co prawda bardzo dawno temu, ale jednak. Zatem rozebrać tego mostku my nie mamy prawa. Dodajmyż, że od lat X wszystkie budowle na kanale Jeziorki znajdują się na terenie wywłaszczonym, czyli nawet prywatne samowolki nie są własnością ich budownicznych i gmina mogłaby posłać czterech silnorękich z oskardami, i w tydzień problemu by nie było na całej długości kanału.
O ile jakiś jest. Bo jeszcze nie słyszałem, żeby problem wzbierającej wody rozwiązano w górze jej biegu, zamiast w dole...
Problemem jest brak dodatkowego ujścia wodnego. Którego trasa została przecież już wyznaczona, dokumenty przekazane do gminy, reszta w rękach urzędników.
Podczas najwyższej wody w sobotę rano, byłem przy wlocie kanału do rury przy Kołobrzeskiej z dedykowanymi do tej pracy grabiami, aby uprzątnąć, co woda przyniosła. Inni również tam pielgrzymują z różnymi narzędziami. Dzięki temu nanoszone śmieci są w miarę regularnie uprzątane (zebrał się ich już spory stos, urzędnik ze sztabu kryzysowego obiecał przysłać tam ZGK, ale chyba zapomniał). Np. w zeszłym tygodniu potrzeba było czterech chłopa oraz liny, żeby wyciągnąć
solidną, drewnianą kładkę. Gdyby nie było tam choćby tej źle zainstalowanej kraty (i czujnych sąsiadów), moglibyśmy mieć w ten weekend kolejną powódź. Nb. tego Pana Inżyniera na wlocie kanału do rury ani razu nie widziałem (choćby i bez narzędzi), wnoszę zatem, że ten problem go nie martwi, martwią go mostki.
Wniosek z tego taki:
- gmina nic nie robi, bo na papierze "wszystko już jej się zgadza".
- gospodarka wodna nic nie robi, bo ma dobrą zasłonę (wy, prostaczkowie nie rozumiecie całej złożoności problemów, które my bohatersko tutaj, wicie, rozwiązujemy), w postaci np. braku pieniędzy. A że nikt ich do roboty nie goni, to sami nie mają powodu.
- sąsiedzi wykonują robaczkowe ruchy rozpaczy, zamiast się zorganizować i wspólnie spróbować pchnąć problem.
Niestety, sprzątanie wlotu kanału do rury jest również bohaterstwem pozornym, jest to leczenie objawów, a nie przyczyn problemu. W sobotniej wysokiej wodzie już to nie pomagało, lub pomagało nieznacznie.
Przed chwilą dzwoniła moja Mama, że właśnie porozmawiała z p. Winiarską i oto, co się dowiedziała:
- konserwacja kanału (znana wszystkim "konserwacja" ) odbyła się w 2011r. W roku 2012 nie odbyła się i na rok 2013 nie planuje się.
- gmina podobno ma prawo prowadzić inwestycje w spr. kanałku, jednakowoż uchwała była źle sformułowana i dlatego nie dostała pozwolenia.
Ostatnia wysoka woda dowodzi, że narzekanie w niczym nie pomoże.
Dodatkowe odejście kanału Jeziorki do rzeki Jeziorki MUSI zostać niezwłocznie zbudowane, inaczej w najbliższych latach powódź się powtórzy. Mnie osobiście nie obchodzi, kto ten kanał zbuduje, ja też chętnie pomacham, jak będzie trzeba. Trzeba do tego doprowadzić tak czy owak.
Aktualnie piszę pismo, które skierujemy do zarządu gospodarki wodnej (czy jak to się zwie) w Piasecznie w trybie zapytania o dostęp do informacji publicznej, w którym postaramy się w.w. kwestie oficjalnie wyjaśnić. Odpowiedzi w tym trybie mogą być podstawą działania dla radnych i dociskania urzędników gminnych do większego zaangażowania. Mam nadzieję, że odpowiedzi otrzymamy w terminie ustawowym i nie trzeba będzie chrzanić się z pisaniem skarg itp.
Pozdrawiam
Pozdrawiam
Krzysztof ze Skolimowa
[www.stenografia.pl]