Wysłane przez:
Tomasz Zymer
(---.mazowieckiesieci.pl)
tomasznowicki
Nie mieli wzięcia, bo siedzieli w miejscu i nie ruszali się z krzesła - ciężko kogokolwiek namówić na to, by sobie chodził po parku i zachęcał do rozmów z mieszkańcami - przy stoisku młodych też nie było kolejek, ale oni z kolei wyszli w teren, o tyle dobrze.
Co do reklamy - zarówno dorosłych, jak i młodych reklama nie była dobrą stroną - ale jeśli przewodniczący rm uznał, że informacja na stronie gminy dwa dni przed wydarzeniem jest słuszna - to okej - Ja, ile mogłem, tyle z Krystianem rozwiesiłem plakatów na mieście.
Wiesz, Tomku, nie do końca sobie wyobrażam, jak miałbym paradować po głównej alejce Parku Przebrukowanego z naklejoną na piersiach (jeszcze śmieszniej - na szlacheckim kontuszu
) kartką wielkości tabliczki autobusu miejskiego z napisem "JESTEM RADNYM" (klej był zresztą tak kiepski, że nie chciał się kleić nawet do drewna, a człowiek, jak wiadomo, jest z gliny) i wołać "chodźta tu wszyscy, chodźta, bo ja dziś akurat mam ochotę z Wami rozmawiać." Był dobrze oznakowany namiot samorządowy "w centrum wydarzeń" i kto chciał, drogę bez problemu znalazł. Ja nie jestem zawodowym kandydatem na europosła i nie łażę na każdy piknik czy demonstrację uliczną z trzepoczącymi chorągiewkami w łapkach i plakietką z napisem "TU JESTEM, WYBIERZCIE MNIE, ZOBACZCIE, JAKI JESTEM ZAJEWYBITNY." Jestem wielkim zwolennikiem głasnosti i transparencji, ale jest istotna różnica między głasnost'ią a nachalną autopromocją.
Ja na brak kontaktu z mieszkańcami, jak już pisałem, nie narzekam - od stycznia nie było dyżuru, na który by ktoś z mieszkańców (lub "przedsiębiorców") nie przyszedł. W sobotę także miałem okazję, co podkreśliłem wyżej, porozmawiać z kilkoma zaangażowanymi osobami (niekoniecznie stałymi gośćmi sali remizy przy Świetlicowej). Doceniam promocyjne i edukacyjne zalety inicjatywy Dnia Samorządowca, którą Ty przeniosłeś na nasz grunt, ale nie chciałbym, żeby ta okazja już wkrótce zamieniła się w jarmark wyborczy. Promocja otwartości i współudziału w rządzeniu - tak, to mi się podoba. Natomiast cenię sobie to, że dla zdecydowanej większości ludzi (tych, którzy nie spotkali się ze mną osobiście w kontekście pracy radnego) pozostaję anonimowy, że nie kojarzą mojej gęby i sylwetki z konkretnym nazwiskiem i kontekstem politycznym, że na spacerze z dzieckiem nie zwracam prawie niczyjej uwagi - i chcę, żeby tak zostało. Jeśli Twoje pokolenie, które za półtora roku wejdzie (mam nadzieję - triumfalnie ) do władz samorządowych zechce stać się twarzą nowego ładu, docenię z pewnością tę odważną decyzję.