mania
tylko tyle masz do powiedzenia...?
Tyle i aż tyle przy tak skromnych informacjach na ten temat.
Może powinienem pogrozić śmiercią właścicielowi jak inni? Czy jak Burmistrz rozprawiać o tym, że
nikt nie może wyrządzać szkód w środowisku naturalnym?
Tomasz Zymer wspomniał tutaj o robotach ziemnych na Pułaskiego, czy pod skarpą na Grapie. Mamy też "profesjonalnie prowadzony", oficjalnie istniejąco-nieistniejący (odpowiednio dla mieszkańców i WIOŚ) punkt zbiórki odpadów i Straż Miejską, która dwa lata temu karała mandatami 100-200 zł za wieloletni brak umów na wywóz szamba i śmieci (bardzo dotkliwa kara, jak jedno opróżnienie zbiornika więcej kosztuje).
Czy wypowiedź burmistrza, mając na uwadze jego "dorobek", przypadkiem nie trąci - delikatnie ujmując - cynizmem?
Szkoda, że mieszkańcy gminy nie wyklinają i nie grożą swoim sąsiadom spuszczającym ścieki do rzek, wylewającym zawartość szamb w przypadkowe miejsca, palącym śmieci w domowych kotłach itd. Bo jak sąsiad, to już
nie wyrządza szkód w środowisku i tak nie można, bo pewnie należałoby lokalnym ostracyzmem objąć co najmniej czwartą część mieszkańców gminy. Tylko jakoś nie widać tak zaciekłych chęci do tego.
Lokalnego biznesmena, w dodatku prywatnego właściciela, można gnoić.
Burmistrz ponoć zapowiedział skierowanie sprawy do prokuratury. Niech skieruje. Zobaczymy co prokurator i inne instytucje powiedzą.
Pan Rowiński twierdzi, że piętrzy wodę bez pozwolenia dla dobra lokalnej społeczności. Dla tego samego dobra - jak twierdzi Burmistrz - także bez stosownego pozwolenia prowadzony jest punkt zbiórki odpadów na Słowiczej.
Obaj panowie są świadomi tego co robią i grożących konsekwencji.
Tyle, że pan Rowiński będzie musiał ewentualną karę zapłacić z własnych, prywatnych pieniędzy (czy prywatnej spółki), a pan Burmistrz karę nałożoną na gminę prawdopodobnie zapłaci z gminnego budżetu.
Pan Burmistrz dla dobra społeczności powiadomił odpowiednie organy i ponoć miał zawiadomić prokuraturę.
Może teraz dla dobra społeczności np. p. Rowiński zawiadomi odpowiednie organy i prokuraturę o tym co robi UMiG, bo przecież
nikt nie może wyrządzać szkód w środowisku naturalnym.
rondo
Tomasz Zymer
Na jazie w ostatnich miesiącach były przeprowadzane kontrole, były jakieś wnioski pokontrolne.
Hesia-Mela
Imberfal wymaga remontu, a nasi urzędnicy wolą rzucać "Frajerowi" - "kłody pod nogi" (dosłownie i w przenośni
Jacek Rowiński
zapora przechodziła w tym roku dwie oceny stanu technicznego , pierwsza przez specjalistyczną firme zewnetrzna na wniosek spółki "Marina Konstancin" drugą na prosbę Pana Burmistrza przez RZGW obie wypadły pomyślnie.
No to jak to w końcu z tym imberfalem jest ?
To, że ocena stanu technicznego "wypadła pomyślnie", to nie znaczy, że obiekt będzie stał wieki w "niepogorszonym stanie".
Pan Rowiński nie rozwinął tematu, a dokumentów udostępniać nam nie musi (zdziwiłbym się gdyby z kimkolwiek chciał teraz nawet rozmawiać), więc wiemy mniej więcej tyle, że "obiekt nie zagraża bezpieczeństwu". To nie musi oznaczać, że nic przy nim, teraz lub w ciągu najbliższych lat, nie trzeba robić.
To nie jest droga, czy nawet most, które zawsze w ostateczności można wyłączyć z użytkowania i wyznaczyć objazdy.
Właściciel chciał przebudować obiekt według swoich założeń i pomysłu biznesowego. Jeżeli nie może tego robić, to pewnie będzie robił tyle ile musi, czyli utrzymać "wymagane minimum sprawności technicznej i bezpieczeństwa obiektu" jak najniższym kosztem, bo teraz nie ma żadnych perspektyw generowania dochodów jako właściciel.
zoli
Z drugiej strony śluzy, z brzegu rzeki jakiś mężczyzna wydobywał oblepione czarnym mułem ryby i wrzucał je do wody. Jego ręce podobnie jak ryby usmarowane były grubą powłoką czarnej mazi.
Osady niewiadomego pochodzenia na dnie rzeki to też wina p. Rowińskiego?
zoli
Pozbawiona wody, zdezorientowana rodzina łabędzi (dwa dorosłe z szóstką małych) wyległa na koronę wału przy jeziorze Jana, rozpaczliwie drepcząc w poszukiwaniu swego naturalnego środowiska.
A ta sympatyczna rodzina łabędzi, to przypadkiem nie drepcze każdego dnia po grobli/wale na wysokości Starej Papierni?
pionek AGORY
dla mnie jest absurdem że zapora może znajdować się w prywatnych rękach!
Takich "absurdów" trochę jest w skali kraju i nie dotyczy to tylko elektrowni wodnych. Właściciele i użytkownicy przy okazji uzyskiwania pozwoleń wodnoprawnych otrzymują szereg różnych obowiązków i zadań, których zarządca rzeki pewnie nigdy by nie wykonał, bo "brakuje środków".
Mam też wrażenie, że jak właściciel prywatny, to można obowiązków dołożyć i z niego wycisnąć. Jak instytucja państwowa, czy samorządowa, to trzeba z umiarem, bo "brakuje środków".
pionek AGORY
Wiem że kiedyś była własnością papierni i służyła do spiętrzania wody w celach produkcyjnych... jednak później po uregulowaniu Jeziorki pełniła również funkcję jej regulacji.
Obowiązkiem każdego właściciela i użytkownika takiego urządzenia jest przeprowadzenie wód w czasie zagrożenia powodziowego i muszą to robić również osoby prywatne, które są uczestnikami tego - jak określiłeś - "absurdu".
pionek AGORY
Nie wyobrażam sobie żeby teraz móc ją od tak otworzyć/zlikwidować - to wymagałoby regulacji całego koryta rzeki.
Ale w tym kraju wszystko jest możliwe...
Słusznie, wszystko jest możliwe. Taki naród, taki kraj. Również, to że właściciel zostanie zobligowany decyzjami odpowiednich organów, do zaprzestania piętrzenia wody.
Hesia-Mela
W czasie, gdy Metsa wystawiła na sprzedaż imberfal i kanał wzdłuż Wojska Polskiego, osobiście pytałam na sesji:
dlaczego gmina nie zakupi tych urządzeń wodnych, skoro są to urządzenia o znaczeniu strategicznym dla bezpieczeństwa powodziowego gminy?
V-ce burmistrz Gadomska odpowiedziała, że znajdzie się nabywca, który będzie musiał o to zadbać.
Dlaczego kupować obiekt na rzece, kanał przez sporą część miasta i zbiornik wodny skoro można zrobić wypożyczalnie warszawskich rowerów, dla których nie ma dedykowanych dróg
.
Czekam jeszcze na gminną wypożyczalnie kajaków i rowerów wodnych
.
Można też prowadzić inwestycje, tak że po kilku latach trzeba robić jeszcze raz to samo, a przynajmniej naprawiać i ratować sytuacje.
Można też wyrzucać do koszta dokumentacje za setki tysięcy złotych, obsadzać wyspy na rondach i latarnie kwiatkami w czasie kryzysu. Zimą zaś wieszać chińskie święcące badziewie, żeby dostawca prądu i firma montująco-demontująca zarobili swoje.
Zastawiam się też co by było, gdyby gmina jednak to kupiła i z różnych powodów zaszłaby konieczność spuszczenia wody.
Czy wtedy Burmistrz byłby równie kategoryczny w swych wypowiedziach, czy może np. opublikowałby oświadczenie, w którym społeczne zaniepokojenie sytuacją nazwałaby "nieuzasadnioną histerią niektórych mieszkańców"?
pionek AGORY
nie do końca rozumiem - burmistrz doprowadził do tego że jak Pan pisze konar znalazł się przy zaporze i trzeba było otwierać tamę?
Po części tak, bo od kontrolowania czy odpady trafiają tam gdzie powinny, a nie do rzeki, jest między innymi straż miejska bezpośrednio podległa burmistrzowi.
Nadzór nad wycinką drzew też leży w kompetencjach burmistrza.
pionek AGORY
tak czy inaczej - zainterweniował Wojewódzki Inspektor Ochrony Środowiska.. poczekam z przeproszeniem Pana Jacka aż sprawę wyjaśnią uprawnione organy.
Ten sam WIOŚ, który twierdzi, że na placu ZGK, na Słowiczej nie ma punktu zbiórki odpadów?
A najbardziej winny jest redaktor Korczak z Nad Wisłą, który dopytuje co się dzieje w temacie, na co Burmistrz się obraził
.
Kumos
Natomiast ciekawi mnie co innego - imberfal reguluje stan wody na Jeziorce, jeżeli właściciel nie ma zgody na spiętrzanie to ciekawie rokuje to na przyszłość, gdy znowu będziemy mieli wysoki stan wody.
Pozwolenie wodoprawne ponoć wygasło, a nikt nie zmusi właściciela, żeby ubiegał się o kolejne.
Przypuszczam, że właściciel chciał zrobić wszystko za jednym razem, czyli uzyskać pozwolenie wodnoprawne na piętrzenie w celu produkcji energii oraz zasilania kanału ze zbiornikiem wodnym w Mirkowie i ewentualnie inne.
Uzyskiwanie pozwoleń wiąże się kosztami operatów, dokumentacji itp. Koszty mogą też wynikać z treści samego pozwolenia i nałożonych na właściciela obowiązków.
Nie wiemy czy jest lub była "instrukcja użytkowania obiektu", czy właściciel użytkuje obiekt tylko na podstawie "przepisów ogólnych" i "zasad wiedzy technicznej".
Nie wiemy na jakiej zasadzie funkcjonuje "staw" w Mirkowie, jakie ma przewidziane funkcje. Pan Rowiński wspomniał coś tutaj o "zbiorniku retencyjnym". Za czasów WZP i Metsy podobno służył jako ujęcie wody do produkcji, ale czy w ostatnich latach Metsa również tak go wykorzystywała, czy woda do produkcji pochodziła np. z ujęć podziemnych?
Nie znamy treści ostatniego pozwolenia wodnoprawnego dla Metsy. Nie wiemy też, czy pozwolenie musi być też na pobór wody, czy na inne cele. Nie wiemy jakie, w obecnej sytuacji formalno-prawnej przy braku perspektyw realizacji planów budowy elektrowni, są zamierzenia spółki-właściciela. Być może, jeżeli nie będzie pozwolenia, to kanał i staw trzeba będzie osuszyć, bo wprowadzona raz woda nie starczy na wieki. Zasilanie kanału tylko zrzutami z kanalizacji deszczowej to raczej będzie za mało.
Jak dalej powinien się zachowywać właściciel tego obiektu w sytuacji braku pozwolenia wodnoprawnego, to powinni się wypowiedzieć specjaliści od gospodarki wodnej i radcy prawni biegli w temacie, niekoniecznie ci na pensji u burmistrza.
Zmieniany 4 raz(y). Ostatnia zmiana 2014-08-01 15:43 przez czaknoris.