Re: Ale kino. Kto chce niech IDA
Wysłane przez:
Tomasz Zymer
(37.7.45.---)
Data: 19 kwi 2015 - 21:41:20
Nie wiem, iloro z Państwa widziało W ciemności Agnieszki Holland. Tamten film też był nominowany do Oskara, ale go nie dostał - pewnie dlatego, że nie był czarno-biały (nie mam tu na myśli kolorów na ekranie). Po pierwsze, w przeciwieństwie do Idy historia prawdziwa: polski kanalarz ze Lwowa Leopold Socha naprawdę uratował dziesięcioro Żydów, ukrywając ich w kanałach miejskich i dostarczając im jedzenie. Dostał za to wraz z żoną tytuł Sprawiedliwego wśród narodów świata, choć już pośmiertnie, bo sam zginął wkrótce po wojnie ratując córkę spod kół sowieckiej ciężarówki. Po drugie, film Agnieszki Holland nie jest, także w przeciwieństwie do Idy, prościutką kameralną przypowieścią malowaną grubą kreską, tylko bogatym freskiem historycznym, w którym nic nie jest proste i jednoznaczne. Autorka wykonała ogromną pracę, by uwiarygodnić film historycznie: polski kanalarz mówi lwowską gwarą baciarów, drobni żydowscy sklepikarze i robotnicy - kresową odmianą jidysz, ukraińcy po ukraińsku, a wykształcony żydowski intelektualista - piękną CK wiedeńską niemczyzną i piękną literacką polszczyzną. Realia życia getta, robót przymusowych, masowych egzekucji, życia w kanałach zostały odtworzone w naturalistycznych szczegółach godnych Zoli, Reymonta czy Strindberga. Po trzecie: świat nie dzieli się na dobrych "naszych" i złych "onych". Główny bohater jest początkowo antybohaterem: drobny włamywacz, kochający swoją rodzinę, zajmuje się Żydami początkowo tylko dla pieniędzy; później ze strachu o rodzinę chce ich nie raz pozostawić własnemu losowi, jednak w końcu ekstremalne doświadczenia czynią zeń autentycznego bohatera, bezinteresownie ratującego ludzkie życie kosztem własnego majątku i narażającego przez to na niebezpieczeństwo własną rodzinę. W tym filmie widzimy także, jak jeden z Żydów najpierw zdradza żonę w potwornej rzeczywistości kanałów, następnie porzuca rodzinę, dzieci i ucieka, zabierając pieniądze, które są jedyną szansą na przetrwanie. Skazuje swoją żonę i dzieci na głodową śmierć: jednak oni przeżyją dzięki pomocy Sochy, a jego zastrzelą tuż przy wylocie kanału. Widzimy, jak niemal każdy z ukrywających się myśli tylko o własnym życiu, gotowy poświęcić wszystkich wokół siebie. Widzimy okrucieństwo, zachłanność i cynizm współpracujących z Gestapo Ukraińców, oportunizm szmalcowników, absurd egzekucji niewinnych ludzi w odwecie za przypadkowe zabójstwo niemieckiego chłopca - i widzimy, jak ekstremalne doświadczenie kanałów zmienia ludzi silnych we wraki, a ludzi z pozoru kruchych - w herosów. Porażający naturalizm, a jednocześnie psychologiczna głębia tego obrazu filmowego da się porównać może tylko z Kamiennym niebem Petelskich - filmem o uwięzionych pod gruzami kamienicy podczas Powstania Warszawskiego.
To są wszystko istotne powody, dla których W ciemności oczywiście nie mogło dostać Oskara i nie doczekało się też istotnego uznania polskiej widowni. Współczesna wyobraźnia historyczna społeczeństw nie uznaje wielobarwnego, wieloaspektowego, niejednoznacznego obrazu historii. Możliwy do przyjęcia jest tylko jeden obraz: nasi - bohaterowie, tamci - mordercy. Takie płaskie spojrzenie na historię dotyczy zarówno większości współczesnych Polaków, jak i Żydów, Ukraińców, Rosjan, czy (choć w różnym stopniu) przedstawicieli wielu nacji. Jeśli Ukraińcy honorują OUN i UPA jako armie podziemne walczące o niepodległość ich kraju, to jest absolutny skandal, bo przecież to są mordercy Polaków z Wołynia, Roztocza, Bieszczad. Jednocześnie my zawsze gloryfikujemy "naszych" z NSZ, AK, WiNu. Przecież jeśli nawet jakiś polski oddział puścił z dymem ukraińską czy białoruską wioskę, powybijał cywilów - to chodziło wyłącznie o ochronę naszej ludności przed ludobójstwem ukraińskich nacjonalistów albo terrorem "czerwonej" partyzanki. Oczywiście, fakty historyczne są takie, że proporcje liczb zabitych są jak 10:1 czy nawet 20:1 - Polaków zginęło wielokrotnie więcej. Czy jednak to czyni z "naszych" nieskazitelnych bohaterów? To samo z kwestią żydowską: chcemy pamiętać, jak wielu Polaków pomagało Żydom, udzielało im schronienia, dawało jedzenie i leki, wystawiając siebie i najbliższych na śmiertelne niebezpieczeństwo. To wszystko prawda: dokumenty historyczne pokazują, że wsparcie udzielone ludności żydowskiej w Polsce było wielokrotnie silniejsze i "skuteczniejsze" (w znaczeniu liczby ocalonych), niż np. na Litwie czy Ukrainie, gdzie zginęli niemal wszyscy, którzy nie uciekli na sowiecką stronę. Czy to jednak oznacza, że w ogóle nie było szmalcowników, nie było donosów, by przejąć żydowski sklep czy mieszkanie, nie było wreszcie (nielicznych) przypadków aktywnego współudziału w zbrodni - czy to w wyniku strachu, czy pazerności, czy zwierzęcego antysemityzmu, którego wirus znacznie się jeszcze "wzmocnił" dzięki postrzeganiu okupantów sowieckich w latach 1939-41 jako "żydków, którzy rządzą całą bolszewią"? Jeżeli ktoś teraz przedstawia historyczne dokumenty, zarzuca mu się natychmiast antypolską propagandę, z żydowskim spiskiem przeciw Polakom w tle. A przecież wystarczy czasem uważnie poczytać relacje tych Polaków, którzy odważyli się mówić mimo zmowy milczenia. Mojej żonie Ukraińcy zamordowali dziadka, mojej babci - brata, zaś ciotka, która mnie wychowywała, była w Żegocie. Ale lubię czytać relacje historyczne wszystkich stron w różnych językach i nikt nie jest mi w stanie wmówić, że Polacy jako jedyny naród Europy mieli w tej wojnie tak czyste ręce, że aż im skrzydła anielskie urosły u ramion. Nie da się przeżyć takiej wojny z czystymi rękami, a może inaczej - bardzo niewielu ma taką siłę moralną i duchową, żeby te czyste ręce w warunkach takiej wojny zachować. I fakty temu przeczą.
Niedobrze się stało, że Ida, czyli ta "filozoficzna", mocno naiwna przypowiastka z nachalnymi odniesieniami obrazowymi do Popiołu i diamentu i filmowej awangardy lat 50-tych dostała Oskara. Choćby dlatego niedobrze, że grubą kreską rysowany obraz jednostkowego przypadku, przefiltrowany przez umysł reżysera skłonnego do uproszczeń historycznych i psychologicznych (patrz - maksymalnie spłycony, zbanalizowany portret stalinowskiej prokurator Wandy Gruz, której jedyną motywacją do zbrodni sądowych okazuje się nienawiść do Polaków, co zabili jej dziecko, choć samych sprawców jakoś nie próbuje ukarać) stał się w umysłach wielu widzów na świecie obrazem Polski i Polaków. Film cudownie pokazuje w drobnych szczegółach obrazy szarej gomułkowskiej Polski: bary i miejskie kluby, zgrzebne hotele i szare zaułki pożydowskich miasteczek, gomułkowski szpital, gomułkowski krajobraz. To zapewne największa zaleta tego filmu, a jednocześnie wada, bo dziś Polska wygląda jednak inaczej i gomułkowska beznadzieja nie powinna być naszą wizytówką kulturową. Był znacznie lepszy film na podobnie kontrowersyjny i przerażający temat - Róża, o losie Mazurki i warszawskiego powstańca. Tamtemu przyznałbym Oskara bez namysłu, choć to chyba najmroczniejszy polski film, jaki widziałem i nie ma w nim postaci naprawdę pozytywnych: ani sowieccy żołdacy, ani polska administracja, ani osadnicy zza Buga, ani sami mazurscy autochtoni...
Dziś rocznica powstania w Getcie Warszawskim. Postanowiłem dolać oliwy do ognia pamięci pokoleń i zacytować tu na koniec wspaniały wiersz wybitnej polskiej poetki, Zuzanny Ginczanki, Żydówki, która trawestując Horacego "zza grobu" chłodnym okiem przygląda się motywacji i postępowaniu tych, którzy wydali ją i jej rodzinę w ręce Niemców, w tym postawie dozorczyni lwowskiej kamienicy, w której mieszkała (jej nazwisko jest zawarte w wierszu, który stał się po wojnie jednym z dowodów rzeczowych):
Zuzanna Ginczanka
*** (Non omnis moriar...)
Non omnis moriar – moje dumne włości,
Łąki moich obrusów, twierdze szaf niezłomnych,
Prześcieradła rozległe, drogocenna pościel
I suknie, jasne suknie zostaną po mnie.
Nie zostawiłam tutaj żadnego dziedzica,
Niech wiec rzeczy żydowskie twoja dłoń wyszpera,
Chominowo, lwowianko, dzielna żono szpicla,
Donosicielko chyża, matko folksdojczera.
Tobie, twoim niech służą, bo po cóż by obcym.
Bliscy moi – nie lutnia to, nie puste imię.
Pamiętam o was, wyście, kiedy szli szupowcy,
Też pamiętali o mnie. Przypomnieli i mnie.
Niech przyjaciele moi siądą przy pucharze
I zapiją mój pogrzeb i własne bogactwo:
Kilimy i makaty, półmiski, lichtarze –
Niechaj piją noc całą, a o świcie brzasku
Niech zaczną szukać cennych kamieni i złota
W kanapach, materacach, kołdrach i dywanach.
O, jak będzie się palić w ręku im robota,
Kłęby włosia końskiego i morskiego siana,
Chmury rozprutych poduszek i obłoki pierzyn
Do rąk im przylgną, w skrzydła zmienią ręce obie;
To krew moja pakuły z puchem zlepi świeżym
I uskrzydlonych nagle w anioły przemieni.
Nie pozwólmy,by nas wszystkich dopadł historyczny daltonizm, bo kto sądzi, że jest bez winy i widzi świat w kategoriach "my i oni", ten utrwala nienawiść, strach i przyczynia się do powrotu strasznego widma wojny.