Mixiorek
Pensje w górę, koszty w górę, siła robocza ze wschodu w górę. Koniec oszczędności w przetargach? Teraz już tylko więcej?
To raczej nie ten kierunek, chociaż kosztorys inwestorski prawdopodobnie był bardzo optymistyczny.
Problem jest w braku jednoznacznego i wyczerpująco dokładnego opisu zamówienia. Wystarczy przeczytać odpowiedzi gminnych "specjalistów" na pytania wykonawców, które w skrócie brzmiały tak: "jak chcecie tak zróbcie", "może nawierzchnię trzeba będzie odtworzyć, a może nie trzeba, więc uwzględnijcie to w cenie" oczywiście bez określenia dokładnego sposobu odtworzenia.
Do tego ogłoszenie przetargu w szczycie sezonu, duże ryzyko niedotrzymania terminu realizacji i możliwości naliczenia kar umownych, a na dokładkę przerzucenie na wykonawcę całego ryzyka wynikającego z niejasności i późniejszych interpretacji bez zmiany wysokości wynagrodzenia (standard w zamówieniach publicznych). Ryzyko i komplikacje trzeba skalkulować w cenie, żeby nie wpakować się w zlecenie, które czkawką odbije się na kondycji firmy.
Przykład. Część nowego kanału sanitarnego ma biec w miejscu gdzie istnieje obecny, czynny przewód. Stary kanał i studnie trzeba rozebrać a w ich miejscu wykonać nowe, zdaje się, że głębiej. W udostępnionej dokumentacji nie ma chociażby zarysu jak projektant i inwestor widzą technologię i organizację robót. "Jak chcecie tak róbcie", ale zawsze jest: "najwyżej wam nie zaakceptujemy zaproponowanego sposobu".
A niech jakiś wykonawca zaproponuje sposób najprostszy... Zaślepimy istniejącą kanalizację, bo tak jest najtaniej, a mieszkańcy pobliskich bloków niech przestaną srać i myć się do czasu przebudowy, albo niech ZGK na koszt gminy wywozi do oczyszczalni na bieżąco to co odpompują z końcowej studni.
Nie raz już warunki przetargu były takie, że np. nie można prowadzić robót przy całkowitym zamknięciu dla ruchu, a przychodził jeden wykonawca, który jednak zamykał całkowicie nawet bez dokładnego oznakowania objazdów. A może inny wykonawca skalkulował prowadzenie prac zgodnie z opisem, co jest droższe, trwałoby dłużej i dlatego jego oferta nie była najkorzystniejsza?
Jak wyceniać przy takim podejściu zamawiającego, który chce końcowego efektu, a nad technologią i organizacją będzie się zastanawiał w trakcie na zasadzie "jakoś to będzie"? Trzeba skalkulować ryzyko i ktoś musi za to zapłacić.
Niedawny przykład z drogami w Parceli po budowie kanalizacji, a w tle przewija się, że sama kanalizacja podobno też nie jest do końca poprawnie wykonana. To gdzie był inspektor nadzoru przed zasypaniem wykopów?
Zmieniany 1 raz(y). Ostatnia zmiana 2017-08-16 15:50 przez czaknoris.