Przy regularnych mandatach komuś może się jednak "opłacić" zakup nowego pieca, zmianę paliwa, remont instalacji, zakup węgla dobrej jakości (a nie najtańszego).
"Piotr Mostowski, wicenaczelnik referatu ochrony środowiska, pokazuje, jak to działa.
Smogowóz podjeżdża w rejon, gdzie podejrzewa się palenie śmieciami. W aucie jest zaawansowany sprzęt do pomiaru skażenia wody, analizator gazów i pyłomierz, który akurat na Zaciszu interesuje nas najbardziej. Przez uchyloną szybę strażnik wypuszcza na zewnątrz sondę. Analizator pokazuje stężenie pyłów PM10, PM2,5 i PM 1. Spotkaliśmy się wieczorem, przy dużym wietrze, więc wiadomo było, że normy tego dnia nie są przekroczone. Gdyby wiatr był słabszy, strażnicy wysunęliby z dachu na kilkumetrowym maszcie kamerę. Dzięki niej mogą namierzyć podejrzanie dymiący komin. - Już kolor dymu może wskazywać na spalanie odpadów - mówi naczelnik Mostowski.
Smog w Warszawie: 500 zł kary
Laboratorium pozwala namierzyć truciciela.
Strażnicy miejscy mają uprawnienia prezydent miasta do wejścia na tak wytypowaną posesję i skontrolowania, czym właściciel pali w piecu. Jeśli na miejscu potwierdzą, że palone są odpady, właścicielowi grozi mandat do 500 zł lub nawet grzywna do 5000 zł. - Najpierw staramy się rozmawiać, bo
zaskakująco dużo osób nie wie, że łamie prawo. Niektórzy szczerze przyznają, że od 20 lat palą płytami czy paletami i nie wiedzą, że to nielegalne. Najpierw tłumaczymy, upominamy i wracamy na taką posesję za kilka dni. Jeśli nie ma poprawy, to wtedy jest mandat, a w przypadku najbardziej opornych wnioskujemy do sądu o ukaranie grzywną - tłumaczy Mostowski i przyznaje, że
największy efekt takich kontroli to wieści szybko rozchodzące się po osiedlu. - Nie ma lepszej przestrogi niż to, że sąsiad dostał 500 zł kary - mówi naczelnik."
http://m.warszawa.wyborcza.pl/warszawa/1,106541,21212653,straz-miejska-pokazala-jak-dzialaja-mobilne-laboratoria-do.html?utm_source=facebook.com&utm_medium=SM&utm_campaign=FB_Warszawa_Wyborcza