Mixiorek
Niestety błędne myślenie, prędzej zabierze kasę na inwestycje, ZGK, OPS itp. "Władza zawsze się wyżywi".
Tylko regularne skoordynowane protesty na rondach w czasie piątkowego, popołudniowego szczytu komunikacyjnego coś dadzą. Aż do fizycznego przeniesienia wytwórni, żadnego wierzenia w obietnice.
Nie ma Pan racji, Mixiorku. Na początek mam kilkunastu zdeterminowanych i stosunkowo zamożnych mieszkańców, którzy tak jak ja powrócą zamieszkać w W-wie. To zuboży gminę o jakieś 200-300 tysięcy złotych, czyli równowartość budżetu Straży Miejskiej. Media to nagłośnią. Za przykładem pójdą inni, bo jeśli ktoś ma dokąd się "wyprowadzić", to załatwienie formalności w Urzędzie Skarbowym trwa do pół godziny. Bez nakazu prokuratorskiego, a nawet z takim nakazem, nikt nie jest w stanie udowodnić, kto gdzie faktycznie mieszka przez większą część czasu. Wszystko zgodne z prawem. Oczywiście, że gmina zdejmie z inwestycji. Na początek nie będzie nakładek bitumicznych w wykonaniu naszego Jedynego Drogowego Potentata, opóźni się budowa kanalizacji i ratusza. Gmina straci te jedyne atuty, którymi w kółko się chwali w biuletynach, w prasie, itp., choć są to po prostu często dość rozrzutne inwestycje z naszych własnych prywatnych pieniędzy W pensje urzędników nie uderzą, a przynajmniej nie tych na wyższych stanowiskach. W miarę ubywania środków z budżetu będą musieli uderzyć w budżet OPS, KDK, może nawet szkół. Ta sytuacja już spowoduje drastyczny spadek poparcia. Nikt nie będzie chciał władzy, która nie potrafi zatrzymać dochodów w gminie przez "dogadanie się" z mieszkańcami. Temat uciążliwego przemysłu przestanie być problemem wspominanym co jakiś czas w szkolnych korytarzach i na ulicy przez grupki rodziców czy sąsiadów. Stanie się centralnym tematem o znaczeniu ogólnogminnym, a media co chwila będą donosiły, że oto kolejni obywatele zwinęli manatki z gminy uzdrowiskowej. Będą donosiły, bo dostaną takie dane od koordynatorów, wraz z orientacyjną sumą, jaka wypłynęła z budżetu w danym tygodniu.
Pod koniec kadencji radni i urzędnicy będą już bali się pokazać publicznie na ulicy. Albo wówczas podejmą radykalne działania, by odzyskać "mieszkańców" i fundusze, albo kolejne wybory skutecznie wyeliminują całe to towarzystwo z życia politycznego i publicznego - niektórych może nawet w ogóle wymiecie z tej gminy - i zastąpią przedstawicielami, które zechcą rozmawiać z mieszkańcami jak z najważniejszym partnerem.
Pan Mixiorku proponuje alternatywę: blokować ronda do skutku. Wówczas większość mieszkańców, ta, której nie obchodzi asfalciarnia, a obchodzi dojazd do pracy i szkoły, zwróci się przeciw protestującym. Poza tym: potrafi Pan zmobilizować przynajmniej 100-osobową grupę do cotygodniowych protestów? Jeśli tak, proszę zaczynać, ja obiecuję stawiać się regularnie. Jeśli nie, to wypełnienie jednego druczka i wysłanie go do skarbówki, z odpowiednią informacją dla mediów lokalnych i nie tylko, jest o całe niebo łatwiejsze. Znaczna część mieszkańców tej gminy i tak jeździ terenówkami (my mamy taką zabawną małą 12-letnią) albo SUVami, więc brak nowych nakładek przez parę lat nie spowoduje katastrofy komunikacyjnej, a jeśli chodzi o ratusz, nie od nowego budynku zależy to, czy Urząd będzie przyjazny, nowoczesny i otwarty na głosy mieszkańców.
To jest już dobrze sprawdzona metoda: głodówka. Jeśli organizm toczy rak, można próbować zabić nowotwór zagładzając go wielotygodniowym postem. Zanotowano liczne przypadki cofnięcia się nowotworu. My po prostu przeniesiemy ten pomysł na grunt demokracji lokalnej. I nie w teorii -
pierwsze środki wypłyną z budżetu gminy, kiedy tylko potwierdzi się szopka z planem miejscowym Mirkowa i szopka z badaniami powietrza, czyli zapewne zaraz po wakacjach. Do końća roku ubytek środków powinien być już dość znaczący. I będą o tym pisać media w całej Europie w kilku językach.
Zapraszam do akcji łączenia rodzin. Wypełniając druk US i dokonując oficjalnie przeprowadzki nie tracisz prawa wyborczego w gminie, ponieważ nadal wolno Ci głosować w miejscu zameldowania. Po usunięciu nowotworu i oczyszczeniu naszej demokracji wrócimy nareszcie naprawdę do siebie.