tu: [
www.konstancin.com] ciekawy artykuł dr Żabickiej - lekarza weterynarii i mamy dwojga dzieci: "Kota nie oddawać!"
nie zupełnie o to chodzi o czym piszecie w watku, ale warto zwrócić uwagę na to że mały czy duży człowiek stykający się z "zarazą" nabiera odporności. Miałam tego przykład wśród znajomych. Mieszkałam na dużym osiedlu w Waw - były wielkie piaskownice (wymiana piachu co kilka lat), żyły też stada kotów - jeszcze wtedy ludzie nie tępili, a nawet karmili.
Moje dzieci i dzieci sasiadek każdego dnia przesiadywały w piaskownicy. Jedna mama nie pozwalała, a jak mama się zagadała i córeczka weszła do zasyfionej piaskownicy, natychmiast było mycie rączek (mama nosiła butelkę z wodą i mydło).
Za jakiś czas mała (juz duża) zaszła w ciążę i było nieszczęście zachorowała na toksoplazmozę - poroniła. Nie słyszałam żeby inne miały problemy, nie miała takich moja córka. Prawdopodobnie przeszły za młodu i uodporniły się.
Oczywiście nie powinno sie przeginać i nie dawać dziecku w piaskownicy do brudnych łapek słodyczy, owoców. Umyć rączki, nakarmić, napoić i dopiero wtedy niech się bawi dalej.
Nie piszę po to żeby usprawiedliwić niedbałość GOSiRu, ale po to zeby nie popadać w skrajność. Świeta racja, że placyki powinny być ogrodzone, zamykane (nie tylko kot narobi ale także nasika imprezowicz); piach powinien być wymieniany - tak jak w St. Papierni. Czy powinien być pzrykrywany, nie wiem - pod plandeką, w cieple, wilgoci i ciemności lęgną się pewnie ochoczo pasożyty, przetrwalniki grzybów itp. Natomiast nie do pomyślenia jest by w piachu tkwiły odłamki szkła - tj. kryminał.
PS. Byłam niedawno na moim w-wskim osiedlu. Kiciusiów ani sladu, w oknach piwnicznych kraty, ale za to koło smietników, po trawnikach uwijają się szczury. Czy sr... no piaskownicy nie wiem.