rondo
Stanowczo domagam sie natychmiastowej prywatyzacji wszystkich szkół, przedszkoli i żłobków !
Cóż - gdyby prywatne szkoły i przedszkola dostawały z budżetu centralnego oraz lokalnego dokładnie takie same dotacje i fundusze, jak placówki państwowe (zamiast czesnego) - niewykluczone, że potrafiłyby je lepiej wykorzystać. Nasza gmina poświęca na edukację ok. 40 mln zł rocznie (z czego subwencja rządowa stanowi mniej niż jedną trzecią). Proste wyliczenie pokazuje, że jest to ok. 20 tysięcy złotych rocznie na jednego ucznia czy przedszkolaka - czyli niemal dokładnie tyle, ile wynosi czesne w wielu prywatnych szkołach warszawskich i okołowarszawskich. Oczywiście, te prywatne szkoły otrzymują także ok. 300-400 zł na ucznia z subwencji rządowej. Po przeliczeniu, w przeciętnej szkole prywatnej w okolicach Warszawy na jednego ucznia wypada ok. 2000-2200 zł finansowania miesięcznie, zaś w państwowej w naszej gminie - ok. 1600 zł miesięcznie. Teraz porównajmy: liczbę (niepłatnych dodatkowo) zajęć i kółek dodatkowych oraz godzin języków obcych, liczebność grup i klas, zakresy programów nauczania, a także wyniki zewnętrznych sprawdzianów VI-klasisty i gimnazjalisty oraz kuratoryjnych konkursów przedmiotowych i egzaminów wstępnych do elitarnych liceów warszawskich i na studia. Przypominam, że większości prywatnych podstawówek i gimnazjów zupełnie nie stać na wybieranie sobie uczniów i wobec tego nie dokonują rzeczywistej selekcji kandydatów.
Po dokonaniu takiego porównania będziemy mieli jasny obraz, kto lepiej wykorzystuje dostępne mu środki. W szkołach państwowych na przeszkodzie do racjonalnego wykorzystania środków stoi jeszcze karta przywilejów zawodowych, której pracownicy szkół prywatnych nie podlegają, podobnie, jak zbiorowym układom pracy.
Jest mitem łatwym do obalenia, że powszechna opieka zdrowotna i powszechna, ogólnodostępna edukacja musi się dokonywać za pośrednictwem publicznych zakładów i placówek. Tę samą rolę mogą spełniać nawet lepiej instytucje prywatne, o ile tylko dostaną z rozdzielnika (z NFZ w przypadku służby zdrowia lub od ministerstwa i samorządu w przypadku szkół) dokładnie te same subwencje i dotacje, co szkoły i przychodnie "publiczne", w zamian za bezpłatne świadczenie określonego pakietu usług zdrowotnych czy oświatowych. To samo dotyczy kolei, poczty i innych rzekomo "strategicznych" gałęzi gospodarki, brak dokończonej prywatyzacji których kosztuje nas grube miliardy rocznie, nie mówiąc już o beznadziejnym i niekonkurencyjnym poziomie oferowanych usług.