ola
przeczytałam Twój Tomku, tekst w nmfmk; spodziewałam się jakichś ...hm ... sensacyjnych detali typu wyliczenie nieprzezwyciężalnych przeszkód, ale może w grudniu ...
Dlaczego "nieprzezwyciężalnych przeszkód"? Mam zwalać wszystko na okoliczności albo urzędy? Zrobiłem tyle, ile zrobiłem, z niektórych swoich wyników jestem bardzo zadowolony, a z innych zupełnie nie. Szczerze napisałem, jak odbierałem w tej kadencji rolę Rady Miejskiej, problemy związane z udziałem społecznym w podejmowaniu decyzji, relacje Burmistrz-Rada, kwestię moich własnych kompetencji i wsparcia prawnego. Napisałem też o części spraw, w które byłem istotnie zaangażowany (nie o wszystkich, bo to by była opera mydlana w kilkuset odcinkach) i o tym, co z nich wynikło. Nie ma czegoś takiego, jak "nieprzezwyciężalne przeszkody". Gdybym był zdrowy, nie pracował na dwie zmiany w dwóch zawodach, miał szerszą wiedzę prawną i administracyjną i lepsze zaplecze w Radzie - mógłbym na pewno zrobić znacznie więcej. W nowoczesnej szkole się nie stawia ocen liczbowych, ale na samym wstępie określiłem wskaźnik realizacji mojego programu: 25-35%. W szkole z takim wynikiem się oblewa. Moja zasługa i moja wina, nie całego świata dookoła. To tylko dowód, że mogą być radni wielokrotnie skuteczniejsi ode mnie. Państwo wybieracie.