Re: Miejscowe Plany Zagospodarowania Przestrzennego
Wysłane przez:
Tomasz Zymer
(185.15.0.---)
Data: 11 mar 2014 - 18:39:20
AK, to było tak: przez dziesiątki lat nie można tam było inwestować (brak planu miejscowego, decyzji o w.z. do 2012 nie wydawano w gminach uzdrowiskowych). Właściciele zapuścili działki i nastąpiła sukcesja naturalna. A potem w 2011 roku sporą część działek od strony ul. Prawdziwka ujęto w ewidencji jako działki leśne, bo rosły już na nich zagajniki w wieku nierzadko powyżej 10 lat, a nawet znacznie starsze drzewa. No i niektórzy właściciele się "obudzili z ręką w nocniku".
Jedna ze "spółdzielni" problem rozwiązała tak, że pod pretekstem wykonania nakazu gminy (uporządkować działkę, usunąć śmiecie") wycięła w grudniu 2013 wszystko w pień (na przedłużeniu Saneczkowej) włącznie ze starymi drzewami. Maszyna wielkie pnie cięła od razu na trociny. Mam zdjęcia powalonych sporych jesionów i brzóz (po słojach można ustalić, że 20-40 letnich) oraz piękne zdjęcie góry trocin wielkości dużej stodoły. Dzięki alarmowi podniesionemu przez grupę okolicznych mieszkańców gmina wszczęła postępowanie, ale jakoś bez przekonania, o czym już pisałem przy innej okazji (pan Burmistrz wykręcał się potrzebą ewidencji pni, jakby nie miał do tego 8 pracowników w stosownym wydziale UMiG). W najbliższym czasie mam nadzieję dowiedzieć się, jaki obrót sprawa przybrała. Mamy dokumentację fotograficzną, więc zamieść pod dywan już się nie da, ale zawsze można zrzucić na "nieznanych sprawców" albo wykpić się karą za pięć drzewek zapłaconą po wielu latach odwołań.
Mnie interesuje co innego: po czyjej stronie jest w tym wypadku gmina: prawa i ochrony przyrody, czy źle pojętego interesu inwestorów. Rozumiem oczywiście doskonale, że to są działki budowlane, ale skoro nie wycięło się drzew na czas, należy wystąpić o pozwolenia, przedstawiając powody wycinki i ewidencję zadrzewienia. Prywatny właściciel za pozwolenie na wycinkę nie zapłaci. Deweloper zapłaci, ale to mu się kalkuluje przy tutejszych cenach gruntów i domów.
Poza tym działka budowlana nie jest bynajmniej tożsama z pustynią. Ja mam działkę tylko ok. 33 x 34m, z domem w głębi działki - a jednak 8-letni (teraz już prawie 20-letni) modrzew blisko wjazdu i cały pas ponad 60-letnich leszczyn wzdłuż dwóch boków działki przy budowie domu uratowałem i nie żałuję, bo teraz mam cień na tarasie w upalne dni, słowik nawet dziś wieczorem pięknie śpiewał, wiewiórki codziennie przychodzą, a póki w Bielawie wszystkich pasów zieleni w pień nie wycięto, podlatywały dawniej nawet dzięcioły. I dosadzam na miarę skromnych warunków terenowych kolejne drzewa, krzewy i pnącza, głównie owocowe, ale też brzozy, które wyrosły z zebranych na Mazurach nasion oraz gęsty żywopłot z kilkunastu dzikich, wyłącznie europejskich gatunków róż, wysoki już na 3-4 metry. Uważam zatem, że można zaprojektować domy nawet na deweloperskim osiedlu tak, żeby nie sprzedawać ludziom pustyni pokrytej pośpiesznie trawą z wałka, tylko wartościowe i bogate otoczenie przyrodnicze, które dla komfortu i jakości życia ma znaczenie nie mniejsze, niż sam dom.
Zmieniany 1 raz(y). Ostatnia zmiana 2014-03-11 18:43 przez Tomasz Zymer.