OGRODOWE ROZWAŻANIA NA TEMAT PSA POSIADANIA !

Tym razem chciałabym aby powięcili Państwo nieco uwagi dwu na pierwszy rzut oka wykluczającym się bytom a mianowicie mieć ogród czy psa ?! A raczej jak żyć z psem we wspólnym ogrodzie.


Prawie w każdym projektowanym i urządzanym przez naszą firmę ogrodzie zamieszkuje co najmniej jeden pies. Problem jest dość popularny i można by rzec ''palący''. Idealnym rozwiązaniem korzystnym zarówno dla psa jak i ogrodu jest utrzymanie właściwej proporcji pomiędzy wielkością ogrodu oraz naszego czworonożnego użytkownika. Na niewielkiej ok. stu-metrowej powierzchni najlepiej będą się czuły pieski o małych gabarytach.

Takie podejście do ogrodu praktycznie eliminuje problem psa jednak nasuwa się pytanie jaki ogród dopasować do doga, bernardyna czy innego wielkoluda.




Większe rasy, których popularność w ostatnich latach znacznie wzrosła , powinny mieć do dyspozycji odpowiednio większy teren... Ale nie zawsze mamy taką możliwość. Dlatego istotnym staje się zaprojektowanie ogrodu tak aby przy niewielkiej jego powierzchni był on w stanie przyjąć i zniwelować skutki działalności naszych czworonogów nie zabierając im równocześnie radości korzystania z otwartego wybiegu ani nam przyjemności relaksowania się w ogrodzie. I tu muszę nadmienić , że chociaż nie jestem zwolenniczką różnych płotków, zasiek czy elektrycznych pastuchów , to jednak wiedząc o istnieniu psa projekt ogrodu rozpatrywany jest przeze mnie w szczególny sposób.
Podstawową zasadą jest zaakceptowanie przyzwyczajeń psów i pozostawienie im do ich dyspozycji tych części ogrodu , z których korzystają najczęściej. Przykładem może być celowo utwardzone, nie obsadzone miejsce (szer.ok. 60 cm) pomiędzy ogrodzeniem a ''brzegiem ogrodu'' dla psów czynnie pilnujących swoich posiadłości.


Warto jest też , zamiast otaczać rośliny różnego rodzaju płotkami, zaprojektować od początku grządki wzniesione , oparte o murki oporowe lub palisady, które z zasady zniechęcają psa do aktywnej penetracji wyżej położonych miejsc.

W tym przypadku wysokość takiej przeszkody nie ma większego znaczenia - wszakże pies to stworzenie inteligentne i przy naszym minimalnym zaangażowaniu z łatwością nauczymy go gdzie nie wolno wchodzić...
Po rozwiązaniu kwestii pilnowania posiadłości bez tratowania naszych ulubionych roślin pozwolę sobie przejść do tematu nieco bardziej drażliwego - jak zapobiec znaczeniu terenu przez psa .


No cóż, najlepiej jest się do tego przyzwyczaić ale jednak warto pamiętać , że pies znaczy zwykle skrajne elementy obsadzeń i jeśli upatrzy sobie jakąś roślinę jako wyznacznik terenu to naprawdę nie warto go od tego odzwyczajać. Takich psich zabiegów ''pielęgnacyjnych'' najbardziej nie lubią rośliny iglaste. Dlatego nieraz warto obsadzić je grupą krzewów liściastych. Chodzi tu przede wszystkim o rośliny gubiące liście na zimę. Odnowienie spalonych przez mocznik części nie sprawia im większego kłopotu. Warto również pamiętać, że suczki choć nie znaczą terenu, to z wielką wprawą wypalają w naszym trawniku różnego rodzaju placki , kółka i inne ciekawe kształty. Aby zapobiec takim efektom dobrze jest zalać dużą ilością wody jak najszybciej po fakcie, miejsce gdzie nasza suczka załatwiła swoje potrzeby. No cóż, z reguły jest to niewykonalne, dlatego najskuteczniejszym sposobem na niespodzianki zostawiane w ogrodzie przez naszego czworonożnego przyjaciela są regularne spacery. Z moich ogrodowych spostrzeżeń wynika , że właściciele zwierząt to osoby o znacznie poszerzonym progu cierpliwości i wyrozumiałości, którym obcowanie na łonie natury wespół z innymi stworzeniami przynosi dużo przyjemności. Tak więc nie przejmujmy się zanadto drobnymi ubytkami w wyglądzie szaty roślinnej naszego ogrodu. Poświęcajmy zwierzakom w miarę możliwości tyle czasu aby czuły się członkami rodziny a wszystko się samo ureguluje. Nie ma niczego gorszego od znudzonego psa pozostawionego sam na sam z ogrodem.
A teraz chwila dla miłośników kotów.

Nie, nie zapomniałam o Was... nasze puchate kotki, tygryski też nieźle dają się we znaki.

Ich ulubione miejsce do wylegiwania się na słońcu to nasza ulubiona ''poducha'' ze skalnicy lub rozchodnika a pień ozdobnej wisienki japońskiej służy za ostrzałkę do pazurków, że nie wspomnę o opryskiwaniu swojego terytorium przez wszelkiej maści lwy ogrodowe.
I tak wszystko im wybaczymy, przecież są takie śliczne :


Mam nadzieję, że tym artykułem udało mi się przekonać ostatnich niedowiarków o możliwości prawie idealnej symbiozy czworonogów z otaczającym nasze domostwa krajobrazem a może nawet wbrew sobie zachęciłam do posiadania tychże ogrodowych ''szkodników'' ale cóż w końcu również jestem posiadaczką ogrodu oraz czworonożnego współlokatora !!!
Pozdrawiam : Monika Prochot-Malczewska.